W tym roku Elbląskie Towarzystwo Kulturalne świętuje swoje 50-lecie. Lista inicjatyw zrealizowanych przez stowarzyszenie jest imponująca, jednak na pewno nie brakuje Państwu pomysłów na przyszłość. Gdybyście mieli możliwość zrealizować swoje najodważniejsze marzenie związane z działalnością ETK, czym uraczylibyście Państwo miłośników sztuki z naszego miasta?
Marzenia na szczęście nie są niczym ograniczone – nawet finansami, infrastrukturą, możliwościami technicznymi. Dlatego też to najodważniejsze, to zagospodarowanie w Bażantarni muszli koncertowej i jej otoczenia, stworzenie możliwości dojazdu zabytkowym tramwajem do prawie samej muszli w każdą sobotę i niedzielę, a tam… w sobotnie wieczory spektakle teatralne, operowe, operetkowe, w niedzielne przedpołudnie imprezy muzyczne dla dzieci, a po południu – koncerty dla dojrzałej publiczności – repertuar oczywiście dostosowany do miejsca. Kolejnym marzeniem, już bardziej prozaicznym, jest stworzenie sklepu-galerii, gdzie przede wszystkim elbląscy twórcy mogliby sprzedawać swoje prace. Jakoś nie mamy szczęścia do takiego miejsca. Ostatnio też jeden z naszych byłych członków zaproponował powrót do idei utworzenia w Elblągu teatru lalek – może więc?
Czy mogłaby Pani podzielić się z młodszymi stażem kolegami, którzy działają na polu popularyzacji kultury, jak w gąszczu biurokracji i biegu przez urzędnicze płotki, nie zagubić pasji do przybliżania Elblążanom piekna sztuki?
W początkach mojej drogi zawodowej jeden z wykładowców powiedział, że w kulturze dobrze sprawdza się improwizacja a improwizacja jest wtedy dobra, kiedy jest perfekcyjnie przygotowana. W przybliżaniu elblążanom sztuki barierą nie są te urzędnicze „płotki”. Ta bariera tkwi w nas i często wynika z nieznajomości potrzeb, braku wiedzy, nieznajomości przepisów. Ja miałam to szczęście, że dokonałam dobrego wyboru na początku mojej dorosłej drogi życiowej – świetni mentorzy, właściwy kierunek studiów, dobry wybór zawodu. Mój zawód a później praca zawodowa były też moją pasją, moim hobby. To znacznie ułatwiało pokonywanie jakichkolwiek przeszkód. Swoją „karierę” zawodową rozpoczęłam od wielomiesięcznej praktyki, później najniższe stanowiska aż do kierowania jednym z największych zakładowych domów kultury w Polsce (to oczywiście wiek XX) – tym samym nauczyłam się jak sobie radzić z problemami. Nie miałam też żadnych problemów z podpatrywaniem doświadczonych kolegów i słuchaniem rad. Niestety młodsi stażem koledzy dość często nie chcą uczyć się na błędach innych – wolą na własnych a tym samym często wyważają otwarte drzwi.
Jaką rolę, w Pani osobistym życiu, odgrywa sztuka?
Jest częścią mnie, wzbogaca moją wrażliwość, pozwala uczestniczyć w czymś pięknym. Wypełnia czas wolny. Daje ogromne pole dla wyobraźni. Moją pasją jest teatr, jazz, książka i to wszystko co nas otacza – również piękno przyrody, architektury. Tym samym łatwiej jest żyć i zapomnieć o codziennych problemach. Ważni są też ludzie którzy tę sztukę tworzą lub współuczestniczą w jej odbiorze i bardzo sobie cenię te znajomości, przyjaźnie.
rozmawiał Rafał Narnicki